Połączenie siatkówki i tenisa… Poznaj fistball

Na pierwszy rzut oka przypomina siatkówkę, ale zawodnicy mogą grać tylko jedną, zaciśniętą w pięść ręką. Zawiera też kilka elementów tenisa, choć to dyscyplina typowo drużynowa.
Fissball, połączenie tenisa i siatkówki.

Na pierwszy rzut oka przypomina siatkówkę, ale zawodnicy mogą grać tylko jedną, zaciśniętą w pięść ręką. Zawiera też kilka elementów tenisa, choć to dyscyplina typowo drużynowa. Oto fistball – sport bardzo popularny m.in. w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. O jego początkach w naszym kraju portalowi Gorilo.pl opowiada Robert Szczerbaniuk, prezes Polskiego Związku Fistballa, a w przeszłości reprezentant Polski w siatkówce.

– Fistball najczęściej opisywany jest jako połączenie siatkówki i tenisa. Na czym konkretnie polega ten sport?
– Rzeczywiście jest to dyscyplina łącząca w sobie wiele elementów tenisa i siatkówki. Podobnie jak w przypadku tenisa piłka raz może odbić się od podłoża, którym latem jest boisko trawiaste, a w okresie zimowym parkiet na hali. Zawiera też wiele elementy siatkówki, choć gra się tylko jedną ręką. Nie można bronić dwoma rękami, bo to jest błąd. Nie można odbijać również oburącz – tylko jedną ręką i to zaciśniętą w pięść.

Boisko do fistballa ma wymiary 20 na 50 metrów, a siatka dzieląca połowy jest zawieszona na wysokości 2 metrów. Drużyna liczy 10 zawodników, ale jednocześnie na boisku może przebywać jedynie 5. Mamy za to nieograniczoną liczbę zmian, które można dokonywać po każdym zdobyciu punktów. 

– Skąd pomysł na stworzenie klubu i reprezentacji w dyscyplinie, która jest w Polsce właściwie nieznana?
– Z inicjatywą stworzenia drużyny wyszedł Leszek Wróbel, który od dziecka mieszka w Austrii. Tam fistball jest bardzo popularną dyscypliną, podobnie jest w Szwajcarii i Niemczech. Postanowiliśmy spróbować. Rok temu wystąpiliśmy nawet na zaproszenie Światowej Federacji Fisballa w mistrzostwach Europy, w których zajęliśmy siódme miejsce. Wtedy podjęliśmy decyzję, że stworzymy tą dyscyplinę w Polsce. I tak jesteśmy pierwszym polskim klubem fistballowym, a jednocześnie gramy jako reprezentacja na arenie międzynarodowej.

– Kto występuje w drużynie?
– Naszą drużynę tworzą między innymi Michał Peciakowski, który występuję w austriackiej ekstraklasie fisballa, synowie Włodka Madeja, trenera siatkówki, gram też ja, Leszek Wróbel, a nawet Krzysiek Ignaczak mówił, że chce spróbować, ale ostatnio jest mocno zabiegany. Zainteresowanie tym sportem jest bardzo duże, więc myślę, że ze stworzeniem zespołu nie będzie żadnego problemu. Teraz musimy się zająć przede wszystkim logistyką – pozyskać sponsorów, stworzyć pierwsze w Polsce boisko.

 – A następnie ligę fistballa?
– Na razie zajmujemy się klubem, bo żeby myśleć o stworzeniu czegoś większego, musimy tę dyscyplinę odpowiednio wypromować. Szkoda, że nie wystąpimy na World Games, bo Polsat Sport był zainteresowany pokazaniem naszych spotkań, co bardzo by nam pomogło w rozmowach ze sponsorami. Niestety to nie wyszło, bo sprawy formalne związane z rejestracją stowarzyszenia trwały zbyt długo i było już zbyt późno, żeby wystartować. Ale nie poddajemy się i działamy dalej.

 – Jakie są plany?
– W lipcu zamierzamy pojechać do Austrii na mecze kontrolne, a w sierpniu – jeśli uda nam się pozyskać sponsorów – chcemy jechać na World Tour, żeby się zaprezentować. Za rok są mistrzostwa Europy w Niemczech, a za dwa lata mistrzostwa świata w Szwajcarii i będziemy dążyć do tego, żeby znaleźć się tam wśród pięciu najlepszych drużyn.

Rozmawiał Maciej Pietrzyk

Wyjeżdżasz za granicę?

Czuj się bezpiecznie i porównaj oferty 29 ubezpieczeń podróżnych.