Kopanina na kartoflisku w Nepalu. Atmosfera jak na Realu!

To, co oglądamy w naszym kraju wcale nie musi być najciekawsze. Na świecie jest wiele innych i równie fascynujących sportów – podkreśla Szczepan Janus, podróżnik, pasjonat sportu i twórca kanału Tour de Sport na YouTube.
Rozmowa ze Szczepanem Janusem.

To, co oglądamy w naszym kraju wcale nie musi być najciekawsze. Na świecie jest wiele innych i równie fascynujących sportów – podkreśla Szczepan Janus, podróżnik, pasjonat sportu i twórca kanału Tour de Sport na YouTube. Portalowi Gorilo.pl opowiada m.in. o tym, dlaczego warto jechać na mecz reprezentacji Nepalu, jak wyglądają wyścigi wielbłądów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i co każdy kibic w Azji wie o Polsce.

Raz Liga Mistrzów w najlepszym wydaniu, innym razem „kartoflisko” w Nepalu czy Laosie. Skąd pomysł na wyjazdy nawet w najdalsze zakątki świata i oglądanie lokalnych rozgrywek sportowych?


– Od zawsze lubiłem podróżować i zawsze też interesowałem się sportem. W pewnym momencie po prostu zacząłem łączyć te dwie pasje. Na początku jeździłem głównie na mecze siatkówki i piłki nożnej. Z czasem odkryłem, że niekoniecznie to, co my oglądamy w Polsce musi być najciekawsze. Mogą być inne fascynujące rozgrywki, które nie bez powodu w różnych częściach świata zyskały popularność. A zaczęło się to od oglądania meczu piłkarskiego reprezentacji Nepalu w Katmandu.

Wyjazdów na mecze Barcelony czy Realu nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć. Ale kibicowanie reprezentacji Nepalu…


– Okazuje się, że wcale nie musi grać Barcelona, Real czy Manchester United na swoich pięknych stadionach, żeby ludzie się tym pasjonowali i żeby była naprawdę niesamowita atmosfera. W Nepalu trafiłem akurat na mecz, który wydarza się tam raz na cztery lata. Reprezentacja tego kraju rozpoczyna eliminacje mistrzostw świata na bardzo wczesnym etapie. Zazwyczaj rozgrywa zaledwie jeden mecz, przegrywa i odpada. Właśnie dlatego spotkanie ma wielką wagę, ludzie naprawdę nim żyją i się pasjonują. To mi się bardzo spodobało, że istnieje coś poza naszą Ligą Mistrzów, co może być równie ekscytujące. Oczywiście na poziomie emocji, bo pamiętajmy, że mówimy o meczu drużyn z końcówki drugiej setki rankingu FIFA. To jest poziom porównywalny do polskiej ligi okręgowej. Oni tam nie potrafią nawet prosto kopnąć piłki. A mimo to kilka tysięcy ludzi tym żyje.  

– A jak wygląda samo kibicowanie? Podobnie jak na europejskich stadionach?


– Różni się i to zdecydowanie. Doping oczywiście jest żywiołowy, ale te zorganizowane grupy kibicowskie są zdecydowanie bardziej otwarte na obcych. Nie miałem żadnych problemów, żeby wejść pomiędzy kibiców i robić im zdjęcia. A spróbuj w Europie wejść z aparatem do tzw. młynu kibiców. W najlepszym razie wyjdziesz z rozbitym aparatem.

Nie ma tam bojówek kibolskich?


– Byłem na wielu stadionach w Azji, ale z niczym takim się nie spotkałem. Ani w Nepalu, ani w Laosie, Tajlandii, Makao czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W Tajlandii są wprawdzie silne (zachowując oczywiście wszelkie proporcje) grupy kibicowskie i bywa, że na meczach jedną drużynę dopingują nawet dwie grupy. Ale nie ma tam żadnej agresji, żadnych zamieszek. Atmosfera jest zupełnie inna. Na przykład po zakończeniu meczu drużyny dziękują kibicom swoich przeciwników za doping i kibice dziękują sobie nawzajem za świetną atmosferę. W Europie jest to nie do pomyślenia. Co ciekawe w Tajlandii zdarza się też, że to dziewczyny prowadzą doping. Byłem na meczu w Bangkoku, gdzie to trzy dziewczyny panowały nad ogromną grupą fanów, dyktowały co i kiedy mają śpiewać. 

Jeździsz nie tylko na mecze egzotycznych drużyn, ale na swoim kanale na YouTube relacjonujesz np. wyścigi wielbłądów.

– Tak naprawdę każdy sport może mieć w sobie coś interesującego. Wyścigi wielbłądów wprawdzie nie są czymś, co chciałbym oglądać w każdy weekend, ale szczerze mówiąc dały mi więcej frajdy niż na przykład finał Turnieju Czterech Skoczni w skokach narciarskich. Wyścigi wielbłądów mają bardzo fajny, lokalny klimat. Zjeżdżają się Arabowie, spędzają razem popołudnia i pasjonują się wyścigami tych wielbłądów. Dawniej na ich grzbietach ze względu na swój rozmiar i wagę jeździły małe dzieci, które pełniły rolę dżokejów. Ale później podobno pojawił się problem szmuglowania kilkulatków głównie z Bangladeszu i wykorzystywania ich w tym sporcie. Dlatego teraz na wielbłądach umieszcza się małe roboty.

Wyścigi wielbłądów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich

 Wyścigi wielbłądów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich 

To rozrywka dla bogatych?

– Nie, to jest rozrywka praktycznie dla wszystkich. Pomimo ogromnych nagród pieniężnych, w które celują najwięksi hodowcy w kraju. Istnieją również nawet specjalne kategorie, dla hodowców, których nie stać na naprawdę szybkie wielbłądy. Podobnie jest z walkami byków w Emiratach. To nie są takie walki jak w Europie, gdzie przeciwnikiem byka jest człowiek. Tam zwierzęta walczą ze sobą. Wszystko ma jednak swoje granice nie dochodzi do rozlewu krwi. Nie jest to też sport dla pieniędzy i nagród, tutaj jedyną nagrodą jest prestiż i szacunek.  

Jak planujesz swoje podróże? Najpierw wybierasz miejsce, które chcesz zobaczyć, czy sport?

– Planuję podróż w miejsce, które mnie interesuje, a później sprawdzam, czy są tam jakieś ciekawe rozgrywki. Przykładowo w Emiratach byłem odwiedzić kolegę i przy okazji szukałem jakiegoś nietypowego sportu. Znalazłem więc wyścigi wielbłądów, walki byków, a także byłem na spotkaniu reprezentacji Zjednoczonych Emiratów Arabskich z Palestyną. Przy okazji planowałem jeszcze zobaczyć mecz Oman- Guam, ale nie wpuścili mnie do Omanu. Do dziś tego żałuję, bo to dopiero byłby folklor!

Kibice w Azji żyją jedynie swoimi rozgrywkami, czy interesują się też europejską piłką? Znają np. Messiego, Ronaldo lub Lewandowskiego?

– W całej Azji europejska piłka jest bardzo popularna. Zwłaszcza angielska Premier League, choć rozgrywane w niej mecze w Azji są w środku nocy. Oczywiście uwielbiane są też wszystkie europejskie gwiazdy. Za każdym razem, kiedy ktoś się pyta skąd jestem i temat schodzi na piłkę to od razu pojawia się nazwisko Lewandowski. Rober Lewandowski naprawdę bardzo dużo zrobił jeżeli chodzi o rozpoznawalność naszego kraju w Azji. Jeszcze 5-6 lat temu mało kto w Azji o Polsce w ogóle słyszał. A teraz bez przerwy słyszę: „Polska? A, Lewandowski!”. 

Masz listę sportów, które chcesz jeszcze zobaczyć?

– Oczywiście! Jednym z wyżej na liście jest festiwal Naadam w Mongolii. Odbywają się tam m.in. zawody łucznicze, wyścigi konne oraz zapasy. To jest taka impreza, która dla mnie prywatnie ma rangę świętego grala. Bardzo chciałbym zobaczyć też piłkę w Ameryce Południowej, ponieważ klimat na tamtejszych stadionach przez wielu uznawany jest za jeden z najlepszych na świecie. Poza tym na liście mam m.in. mecze amerykańskiej lig NBA i NHL – choć w porównaniu z zawodami w Mongolii to nudy i lądują dużo niżej w mojej osobistej klasyfikacji. 

Rozmawiał Maciej Pietrzyk

Chcesz wiedzieć więcej? Oglądaj Tour de Sport

Wyjeżdżasz za granicę?

Czuj się bezpiecznie i porównaj oferty 29 ubezpieczeń podróżnych.